Choć z mapy i internetowch opisów wcale tak nie wynika, to jednak świątynia Sumiyoshi w Osace, wcale nie jest duża. Ale…
Zawsze jest jakieś „ale”. W tym wypadku całkiem spore. Sama świątynia jest niewielka, ale razem z przyległościami, to całkiem potężna atrakcja nie tylko turystyczna. Dziś zapraszam Was na wycieczkę po przyległościach Sumiyoshi Taisha.
Zacznijmy od Mapy, bo to właśnie od na niej najlepiej widać o czym będę opowiadał.
Sama świątynia Sumiyoshi to te cztery brązowe „domki” na środku. Od frontu jest brama, most i całkiem sporo kamiennych latarni. Na samym dole mapki widzicie linię tramwajową, a jeszcze kilka kroków dalej (już poza mapką) jest kolejowa linia Nankai, którą najłatwiej tu dojechać. Choćby ze stacji Nankai Namba.
Zacznijmy od lewej…
Tanekashi-sha
To niedawno odnowiona świątynia płodności. Warto poświęcić na jej odwiedzenie kilku chwil. Zwłaszcza, że w jej zakamarkach można odkryć ciekawe miejsca.
Jeśli uważacie, że w świątyni płodności modlą się głównie kobiety, to tu możecie zweryfikować ten pogląd. Chyba częściej widzę w niej modlących się dżentelmenów w garniturach. W kraju, w którym większość firm ma długą rodzinną tradycję dobrze mieć własnego syna. Na pewno jest to lepsze rozwiązanie niż adoptowanie pracownika.
Z samą świątynią wiąże się śliczna legenda o Issunboshi 一寸法師. To historia zbliżona do Tomcja Palucha, bohaterem jest chłopiec o wzroście 1 sun, czyli dawnej jednostki miary odpowiadającej 3,03cm.
Issunbushi
A wszystko zaczyna się oczywiście od pary bezdzietnych staruszków, którzy postanowili pomodlić się o potomstwo. Oczywiście miejscem ich modlitwy była świątynia Sumiyoshi Taisha. Pamiętacie cesarzową Jingu, która powstrzymała swój poród, bo miała ważniejsze rzeczy na głowie? Do kogo się pomodlić o dziecko, jak nie do niej?
Parze w końcu trafił się potomek. Jednak mimo iż jadł całkiem sporo, to nie urósł ponad swoje 1 sun. Lata mijały, chłopiec dojrzewał, ale nadal był malutki. Kiedy miał naście lat postanowił opuścić dom rodziców i udać się do Kyoto, by spróbować tam swojego szczęścia. Wsiadł do miseczki na ryż, która była jego łódką, wziął pałeczkę do jedzenia, która służyła mu za wiosło, za pas wsunął igłę, która zastąpiła miecz i ruszył w górę rzeki w stronę stolicy.
W Kyoto udało mu się dostać pracę jako sługa w domu bogatego urzędnika. Pewnego razu towarzyszył córce urzędnika podczas wizyty w Kiyozmizu dera. A kiedy wracali drogę zagrodziły im japońskie diabły Oni, które chciały porwać dziewczynę. Issunbushi próbował jej bronić, ale jeden z potworów po prostu go połknął. To jednak okazało się fatalnym w skutki posunięciem. Igła, którą Issunbushi nosił za pasem jak miecz, posłużyła mu do zadawania potworowi ciosów od wewnątrz. Diabeł ostatecznie wypluł chłopca i upokorzony uciekł gubiąc cudowny młotek Uchide no kozuchi. Młotek miał moc spełniania życzeń. A życzeniem Issunbushi było posiadać normalny wzrost.
Chyba nie muszę dopowiadać, że poślubił córkę urzędnika, podarował młotek rodzicom, którym dzięki niemu nigdy niczego nie zabrakło, a wszyscy żyli długo i takie tam…?
Omokaru-ishi
Byliśmy po lewej, to teraz zwiedzimy miejsce na w prawym górnym rogu mapki. Podczas zwiedzania świątyni Sumiyoshi warto zajść do Omokaru ishi, jest w takim miejscu, że dopiero za 3-4 razem ją znalazłem. Wiecie jak to jest? Jak się zwiedza świątynię na końcu świata, to się człowiek przygotowuje do tego dość dokładnie. A jeśli zwiedza się świątynię oddaloną od domu o 15 minut jazdy na rowerze, to już nie ma potrzeby zaznaczania sobie wszystkiego w GoogleMaps.
Świątynia jest naprawdę nieduża i dość lokalna. Ale sfotografowanie jej bez ludzi było poważnym wyzwaniem. Tam co chwilę się ktoś kręci. A w Japonii nie wypada fotografować modlących się ludzi.
Główną atrakcją tego miejsca są trzy słupki z kamieniami. Służą one do wróżenia. Należy wrzucić pieniążek do skrzyni (standardowo 100¥, choć 5¥ wydaje się lepszym pomysłem, bo to moneta przynosząca szczęście, 50¥ też się nadaje, ale pod żadnym pozorem nie wrzucajcie 10¥, bo ta przynosi pecha!
Po wrzuceniu monety do skrzyni należy się ukłonić, zaklaskać i znów ukłonić, a następnie pomodlić się o przychylność duchów opiekuńczych. Teraz przechodzimy do sedna. W kamieniu do którego podejdziemy zaklęte jest bóstwo. Musimy podnieść kamień i odłożyć. Następnie musimy pomyśleć życzenie, które chcemy by się spełniło i znów podnieść kamień. Jeśli duchy nam sprzyjają, to sprawią, że kamień za drugim razem będzie lżejszy. Od tej chwili możemy spać spokojnie, bo nasze życzenie wkrótce się spełni. No, chyba, że był cięższy, to czas opracować nowy plan.
Sumiyoshi Budokan
Wracając do Sumiyoshi Taisha miniecie Budokan, szkołę sztuk walki. Wiem, że większość naszych znajomych taka informacja może zaciekawić.
Na parkingu przed Budokanem w maju odbywa się turniej łuczniczy, a adepci szkoły biorą udział w świątynnych procesjach ubrani w tradycyjne stroje samurajskie.
Godairiki – 5 wielkich błogosławieństw
W miejscu zwanym Goshogozen, cesarzowa Jingu zobaczyła trzy białe czaple, podczas gdy modliła się do bóstw morskich, by dały jej znak, gdzie powinna postawić im świątynię. W tym miejscu możemy sobie sprawić amulet przynoszący szczęście Go-Dai-Riki. Musimy poszukać trzech kamieni ze znakami 五, 大 i 力. Kamyczki znajdują się za kamiennym płotkiem. Znalezienie ich nie powinno być trudne. Kiedy już zdobędziemy komplet, to w sklepiku na terenie głównej świątyni możemy zakupić woreczek do sporządzenia amuletu za 300¥.
Nietypowy amulet, który sami zrobimy powinien nam służyć podnosząc naszą sprawność, dodając energii, mądrości, szczęścia i bogactwa. Tych pięć błogosławieństw oczywiście nie powinno być jedynie naszym udziałem. Zachłanność jest błędem. Kiedy amulet spełni swoje zadanie powinniśmy go oddać do świątyni (wieszając na płotku obok innych). Ale to nie wszystko. Ponieważ zabraliśmy 3 kamyki, które przyniosły szczęście, teraz musimy podwoić ich ilość, czyli wykonać dwa komplety szczęśliwych kamyków, które ktoś inny będzie mógł znaleźć. Przyda się marker.
Kamyki bywają brudne, więc kilka kroków dalej znajduje się mała „studnia” do umycia rąk. Działa na fotokomórkę, co z tego, że świątynia Sumiyoshi ma 1800 lat, nikt nie powiedział, że ma nie iść z duchem czasu.
Nankun-sha
Miejsce o którym nie wiele mam do powiedzenia, to cały obszar znajdujący się za świątynią Sumiyoshi, czyli na górze mapki.
To miejsce trzeba zobaczyć. Kiedy przyjrzycie się miejscowym drzewom, to zrozumiecie, czemu pisanie o nich nie ma większego sensu. Bo niby jak za pomocą liter i słów opisać tysiącletnie drzewa. A jest ich całkiem sporo. Pomiędzy nimi utworzono coś w rodzaju ścieżek z flag, jak z Wejścia Smoka. Flagi pełnią funkcję wotywną, a przy tym świetnie trzepoczą na wietrze i sprawiają, że to miejsce nabiera nietypowego klimatu.
Każde ze świętych drzew nie tylko w świątyni Sumiyoshi, obwiązane jest lewoskrętnym słomianym sznurem shimenawa, który ma ochraniać drzewo przez złymi mocami, pochłaniając je. Pojemność sznura jest ograniczona, więc co jakiś czas trzeba go wymieniać na nowy. Robią to zapaśnicy sumo w pierwszych dniach marca, przed rozpoczęciem dorocznego osakijskiego wielkiego turnieju Sumo.
Wśród tych tysiącletnich drzew jest jedno, przed którym flagi są inne, jest też zadaszenia i akrylowa skrzynka z jajkami. Jajka są ofiarą dla węża, który zamieszkał w drzewie. Często przed drzewem można zobaczyć w miarę aktualne zdjęcie węża opatrzone datą jego wykonania.
W drewnianym pawilonie wśród tych niesamowitych drzew znajduje się ogromny lampion, który podobno jest drugim największym w Japonii. Jest to miejsce kultu bóstw opiekuńczych biznesu i przedsiębiorczości. Tam też można nabyć woreczki na amulet Go-Dai-Riki i figurki kotów Maneki Neko, które mają przynosić dobrobyt i pozytywne relacje w rodzinie jeśli wybierzemy kotka z lewą łapką w górze, lub sukces w interesach jeśli wybierzemy tego z uniesioną łapką prawą.
Pole ryżowe
Kiedy pierwszy raz usłyszałem, że świątynia Sumiyoshi Taisha ma swoje własne pole ryżowe podrapałem się w głowę myśląc, że to jakiś absurd. Później je zobaczyłem i już byłem niemal pewny, że to nie jest normalne. Po co, pomiędzy parkingami przy świątyni (prawa strona mapki) umieszczać coś takiego? Nikt się raczej nie naje tym ryżem.
Zagadka rozwiązuje się w pierwszych dniach czerwca, kiedy odbywa się uroczystość sadzenia ryżu. Obchody tego wydarzenia są bardzo spektakularne. Zaczynają się od modlitw przed pawilonami tutejszych bóstw. Później w stronę platformy na polu ryżowym, toczy się procesja kapłanów, szamanek (to nie jest dobre słowo, ale nie przychodzi mi teraz lepsze), wojowników, dzieci i osób, które za chwile będą sadzić ryż.
Na zalane pole wkraczają bawół i dziesiątki fantastycznie uśmiechniętych kobiet i mężczyzn, którzy przez kolejną godzinę będą sadzić ryżowe sadzonki. Wszystko pod czujnym okiem setek, jeśli nie tysięcy zebranych wokół ludzi.
Pałac ślubów
Ostatnim miejscem, które krótko opiszę jest sala ślubów. W zasadzie nie byliśmy tam na żadnym ślubie. Ale byliśmy, zupełnie za darmo, na przedstawieniu teatru No. Świątynia Sumiyoshi czasem oferuje takie atrakcje dla miejscowej ludności.
Teatr No, to jeden z tradycyjnych japońskich teatrów. Aktorzy ubrani w kostiumy i maski poruszają się niemal w zwolnionym tempie, przy śpiewach chóru i tradycyjnej muzyce. To muzyka nadaje rytm i charakter przedstawienia. Ale nie oszukujmy się, jest to tak dziwne i nudne, że niektórzy widzowie śpią i wcale nie wyglądają na zawstydzonych, kiedy się obudzą.
Jeśli podobał Ci się ten post, skrobnij komentarz, a najlepiej zasubkskrybuj nasz blog. Zostaw swój adres email, a my powiadomimy Cię o kolejnych wpisach o tym: co, kiedy i dlaczego warto zobaczyć w Japonii.